Onkomocni
Dla pacjentów i rodziców
Weronika Mrugała
Weronika Mrugała jest wojowniczką o niezwykłej sile, która wygrała walkę z białaczką limfoblastyczną. Została również bohaterką książki „OnkoMOCNI” oraz wzięła udział w niezwykłej sesji zdjęciowej. Zapraszamy do rozmowy z Weroniką oraz jej mamą, Moniką. Całość wywiadu będzie dostępna tuż po premierze książki!
Mama: – U Weroniki została zdiagnozowana białaczka limfoblastyczna średniego ryzyka. Po miesiącu pojawiła się informacja, że przechodzimy na to najwyższe. A to oznaczało, że leczenie szpitalne nie będzie trwało trzy miesiące, a rok, do tego dochodzą naświetlania i więcej chemii. Wiedzieliśmy, że takie choroby istnieją, ale nie mieliśmy pojęcia, jak to naprawdę wygląda w praktyce. Nie widzieliśmy nigdy łysych główek. Kiedy po raz pierwszy spotkałam dziewczynkę bez włosów, pomyślałam: czemu te dzieci nie mają czapeczek?
Weronika:– Ja z kolei myślałam, że leczenie będzie trwać krótko. Kiedy szłam korytarzem i wiobjawy się nasiliły, strasznie źle się poczułam. Nauczyciele zadzwonili do mamy, żeby po mnie przyjechała. Pojechaliśmy do lekarzy – jeden stwierdził, że to zapalenie pęcherza, inny, że pewnie dojrzewanie, ale zalecił zrobić badanie krwi. Diagnoza lekarzy nie była jasna – albo białaczka, albo zakażenie. Najpierw był szpital w Opolu, potem we Wrocławiu.
Bałaś się?
Weronika:– Ani się nie bałam, ani nie smuciłam. Rodzice bardzo się martwili. Tata dużo czytał w internecie na temat tej choroby, widziałam, jak mu się oczy szkliły. Ja byłam przekonana, że to jakiś wirus, a nie białaczka. Wszystkich pocieszałam, że będzie dobrze. Cieszyłam się, że w szpitalu jest tak ładnie, że mam fajne łóżko, które można regulować, jak w lmach. Do szpitala trafiłam chwilę przed wyjazdem na zieloną szkołę, dlatego miałam ze sobą całą torbę słodyczy. Schowałam je do szpitalnej szafki. Smutek pojawił się, kiedy okazało się, że nigdzie nie pojadę.